"Siedzisz sama,łykasz łzy,patrząc na okrutny światTABB & Sound'N'Grace
Przeciw niemu tylko Ty, on nie daje żadnych szans
Los zaprosił Cię do gry podrabianą talią kart
Ty masz siłę żeby wyjść, obracając wszystko w żart"
Ja jeszcze kilka tygodni temu : nachodzą mnie właśnie takie myśli. Bo... co jeśli całe życie wmawiam sobie, że mam ścisły umysł, że tylko studia przyrodnicze, że biologia to moja miłość...
Ja dziś : wiem, że robię w moim życiu coś baardzo interesującego ( dla innych), a dla mnie? Ktos tam na górze przypisał mnie do kategorii ludzi " chcę pomagać inny". Jak ja to odczytałam ? Oczywiście... medycyna i nic więcej. Później była matura i co.. ? i pstro !!! Medycyny już raczej nie skończę, ale to nie dlatego, że nie byłabym w stanie się nauczyć porządnie do matury ( wiadomo poprawki po coś są). A dlaczego ?
Otóż dla mnie przestało to być ciekawe. To że chcę pomagac innym nie ulega wątpliwości i raczej się nigdy nie zmieni. Tylko jak? hmmm za rok kończę studia i co planuję...? Pójść na inne, dosłownie inne. Dosłownie to pójść na prawo.
Skąd ten pomysł ? Brałam ostatnio udział w cudownym wydarzeniu, które miało miejsce na wydziale prawa właśnie. Konferencja, na której dowiedziałam się jak wygląda praca prawnika/prokuratora "od kuchni". Opisy spraw, w których gineli niewinni ale też niewinni trafiali za kratki.
Brak w tym sensu... wiem. Ale te wszystkie opowieści umocniły mnie tylko w tym co " chodzi mi po głowie" mniej więcej od roku. Ja po prostu potrzebuję radykalnej zmiany w moim życiu.
Lepiej późno niż wcale.
Jak wyglądałoby moje życie gdybym nie podjeła tej decyzji ? Tak jak życie smutnego, nieszcześliwego człowieka, który wstaje codziennie rano i z desperacją idzie do pracy, której z całego serca niecierpi. A ja tak nie chcę. Koniec kropka. Nie chce zamykać się na 8h w laboratorium bez kontaktu z ludźmi. Jestem z tych, którzy do szczęścia ludzi potrzebują.
Po co ja w ogóle to tutaj napisałam ?
Ostatnio spotkałam kilka osób, które ciągle narzekają na swoje życie. Ludzi, którzy z bólem serca muszą iść do pracy, którą sami sobie wybrali ( każda z tych osób skończyła studia, do których nikt ich nie zmuszał), bo przecież za coś żyć trzeba... Zgoda.. ale, gdyby tak połączyć przyjemne z pożytecznym ?
Nie lubisz swojej pracy - jeśli możesz zmnień ją
Nie lubisz wkuwać nudnych cyferek na egzamin z matematyki - zmień studia, albo zrób jakiś ciekawy kurs, po którym znajdziesz " dodatkową pracę", która będzie odskocznią od obowiązków.
Nie lubisz swojej pracy, ale nie możesz jej zmienić - zapisz sie do jakiegoś wolontariatu, organizacji, poznasz nowych ludzi, porównasz doświadczenia, a może któś zaproponuje Ci jakieś ciekawe zajęcie
Nigdy nie wiadomo co się wydarzy. Wiadomo jednak jedno... nie dowiesz się póki nie spróbujesz
Polecam cudowną piosenkę do tych rozważań
Pozdrawiam serdecznie :)